Przyglądam się tłumowi falującemu w rytm muzyki. Nocny Kochanek gra na scenie, a ja czuję, jak adrenalina buzuje mi w żyłach. To mój ulubiony zespół i nie mogę uwierzyć, że w końcu mogę zobaczyć ich na żywo tu na Przystanku Woodstock. Nagle ktoś wpada na mnie z impetem. Odwracam się i widzę dziewczynę o długich, czarnych włosach i błyszczących oczach.
— Przepraszam! – krzyczy, przekrzykując muzykę. — Potknęłam się!
— Nic nie szkodzi! – odpowiadam z uśmiechem. — Też dawno nie widziałam takiego tłumu.
Dziewczyna odwzajemnia uśmiech.
— Jestem Ania – przedstawia się, wyciągając rękę.
— Michał. Miło cię poznać! Też uwielbiasz Nocnego Kochanka?
Ania kiwa głową z entuzjazmem.
— Tak, to mój ulubiony zespół! Nie mogę uwierzyć, że w końcu mogę ich zobaczyć na żywo.
Zaczynamy rozmawiać o naszych ulubionych piosenkach i płytach. Okazuje się, że mamy bardzo podobny gust muzyczny. Czas mija niepostrzeżenie, a my gadamy i śmiejemy się, jakbyśmy znali się od lat.
Kiedy koncert dobiega końca, proponuję Ani wspólny spacer nad Wartą. Noc jest ciepła i gwiaździsta. Idziemy wzdłuż brzegu, a nasze dłonie co jakiś czas ocierają się o siebie. W pewnym momencie Ania potyka się o korzeń. Chwytam ją w ostatniej chwili.
— Moje bohaterstwo nie zna granic – żartuję, a ona wybucha śmiechem.
Siadamy na trawie, wpatrując się w odbicie księżyca w wodzie. Czuję, jak serce wali mi jak oszalałe. Spoglądam na Anię i widzę, że ona też na mnie patrzy. Powoli zbliżamy się do siebie, aż nasze usta spotykają się w delikatnym pocałunku.
Przez kolejne dni festiwalu jesteśmy nierozłączni. Chodzimy razem na koncerty, rozmawiamy do rana przy ognisku, śmiejemy się i całujemy ukradkiem. Czuję, że to może być początek czegoś wyjątkowego.
Jednak w przeddzień wyjazdu, kiedy leżymy przytuleni w namiocie, Ania wzdycha ciężko.
— Michał… Boję się, co będzie, kiedy wrócimy do domów. Ja mieszkam w Gdańsku, ty w Krakowie. Poza tym, mamy zupełnie inne życia. Ty kończysz prawo, ja dopiero zaczynam studia artystyczne. Jak to ma wyglądać?
Głaszczę ją po włosach, ale w głębi duszy czuję ten sam niepokój.
— Damy radę – mówię, choć sam w to nie do końca wierzę. — Jeśli nam na sobie zależy, to pokonamy każdą przeszkodę.
Ania uśmiecha się blado i wtula we mnie mocniej. Leżymy tak w ciszy, każde pogrążone we własnych myślach i wątpliwościach.
Następnego dnia żegnamy się na dworcu. Ania ma łzy w oczach, ja też z trudem powstrzymuję wzruszenie. Całujemy się długo, jakby ten pocałunek miał nam starczyć na całe rozstanie.
— Zadzwonię, jak tylko dotrę do domu – obiecuję.
— Będę czekać – szepcze Ania. — Kocham cię, wiesz?
— Ja ciebie też.
Pociąg rusza, a ja obserwuję, jak sylwetka Ani oddala się i znika w tłumie. Czuję, jak ogarnia mnie przejmująca tęsknota. Już wiem, że to rozstanie będzie trudniejsze, niż przypuszczałem.
Pierwsze tygodnie mijają na nieustannym kontakcie. Piszemy do siebie i rozmawiamy godzinami przez telefon. Ale z czasem rzeczywistość zaczyna nas dopadać. Oboje mamy coraz więcej obowiązków, coraz mniej czasu. Rozmowy stają się krótsze, bardziej zdawkowe. Kłócimy się o głupstwa, o nieodebrane połączenia, o nieodpisane wiadomości.
Pewnego dnia dzwonię do Ani, ale nikt nie odbiera. Próbuję jeszcze kilka razy, ale bez skutku. Zaczynam się martwić. Wieczorem dostaję SMS-a: „Przepraszam, nie dam rady. To nie ma sensu. Żegnaj.”
Jestem zdruzgotany. Próbuję się dodzwonić, ale Ania zablokowała mój numer. Piszę maile, ale wszystkie wracają. Wpadam w rozpacz i apatię. Nie mogę jeść, nie mogę spać. Ciągle zastanawiam się, co zrobiłem nie tak.
Mijają miesiące. Powoli goję się z ran, choć wciąż tęsknię za Anią każdego dnia. Kończę studia, znajduję pracę w kancelarii. Życie toczy się dalej, ale ja wciąż czuję pustkę w sercu.
Trzy lata później jadę w delegację do Gdańska. Wieczorem postanawiam przejść się po mieście. Nagle staję jak wryty. Przed jedną z kawiarni siedzi Ania. Jest jeszcze piękniejsza niż zapamiętałem. Serce podchodzi mi do gardła. Chcę podejść, ale strach mnie paraliżuje. W końcu zbieram się na odwagę.
— Ania? – mówię cicho.
Odwraca się i na jej twarzy maluje się szok pomieszany z radością.
— Michał? Co ty tu robisz?
— Jestem w delegacji. Aniu, ja… Nigdy nie przestałem o tobie myśleć.
Ania spuszcza wzrok.
— Ja o tobie też. Przepraszam, że cię wtedy zostawiłam. Byłam głupia. Bałam się, że to się nie uda na odległość, więc wolałam to skończyć. Ale potem żałowałam każdego dnia.
Siadam obok niej i biorę ją za rękę.
— Może los dał nam drugą szansę? Może, teraz kiedy jesteśmy starsi i mądrzejsi, moglibyśmy spróbować jeszcze raz?
Ania patrzy na mnie z nadzieją w oczach.
— Myślisz, że nam się uda?
— Jestem tego pewien. Kocham cię, Aniu. I tym razem nie pozwolę ci odejść.
Całujemy się namiętnie, ignorując zdziwione spojrzenia przechodniów. Czuję, jakby te wszystkie lata rozłąki nagle zniknęły, jakbyśmy znów byli tymi samymi zakochanymi nastolatkami na Przystanku Woodstock.
Spędzamy razem cały wieczór, rozmawiając, śmiejąc się i nadrabiając stracony czas. Okazuje się, że Ania też skończyła studia i pracuje teraz jako graficzka w agencji reklamowej. Opowiada mi o swoich planach i marzeniach, a ja słucham zafascynowany, zakochując się w niej na nowo z każdą minutą.
Kiedy nadchodzi czas pożegnania, obiecujemy sobie, że tym razem będzie inaczej. Że nie pozwolimy, by odległość i przeciwności losu znów nas rozdzieliły.
I dotrzymujemy słowa. Zaczynamy się regularnie odwiedzać, spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Nasze uczucie rozkwita na nowo, silniejsze niż kiedykolwiek. Po roku Ania przeprowadza się do Krakowa. Zamieszkujemy razem, planujemy wspólną przyszłość.
Pewnego wieczoru, podczas spaceru po Rynku Głównym, klękam przed Anią i wyciągam pierścionek.
— Aniu, jesteś miłością mojego życia. Chcę spędzić z tobą resztę moich dni. Wyjdziesz za mnie?
Ania płacze ze szczęścia, przytakując gorliwie.
— Tak, Michał! Tak, wyjdę za ciebie!
Całujemy się, a wokół nas rozbrzmiewa aplauz od zgromadzonych gapiów. Czuję, że wszystkie nasze trudności, cały ból rozstania, wszystko to było warte tej jednej chwili.
Rok później bierzemy ślub w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Kiedy stoimy na ślubnym kobiercu, przysięgając sobie miłość i wierność, myślami wracam do tamtego pamiętnego koncertu Nocnego Kochanka. Kto by pomyślał, że przypadkowe spotkanie w tłumie fanów zmieni moje życie na zawsze?
Teraz, dziesięć lat i dwójkę dzieci później, wciąż patrzę na Anię z taką samą miłością i uwielbieniem jak wtedy. Nasze uczucie przetrwało próbę czasu i odległości. Pokazaliśmy, że prawdziwa miłość potrafi pokonać wszelkie przeszkody.
Bo czasem jedno przypadkowe spotkanie wystarczy, by odnaleźć swoją bratnią duszę. Wystarczy jedno spojrzenie, jeden uśmiech, by wiedzieć, że to jest ta jedyna, jedyna osoba, z którą chce się spędzić resztę życia.
I ja miałem to szczęście, że spotkałem Anię tamtego lata na Przystanku Woodstock. To był początek naszej historii. Historii o miłości, która przetrwała wszystko.
Dodaj komentarz