Kurs gotowania

5 min read
0
(0)

Spotkałem ją na kursie gotowania włoskiej kuchni. Kiedy instruktor przydzielił nas do jednego zespołu, nie spodziewałem się, że ta piękna nieznajoma o orzechowych oczach i ciemnych lokach odmieni moje życie.

— Cześć, jestem Luca — przedstawiłem się, podając jej dłoń. 

— Mam na imię Giulia. Miło cię poznać — odpowiedziała z uśmiechem.

Kurs odbywał się w urokliwej włoskiej restauracji „Sapori d’Italia”. Wnętrze urządzone było w ciepłych, słonecznych barwach, a na ścianach wisiały obrazy przedstawiające sielankowe krajobrazy Toskanii. W powietrzu unosił się apetyczny zapach ziół i przypraw.

Wspólnie zabraliśmy się do przygotowywania przydzielonego nam dania – risotto z grzybami porcini. Giulia z gracją kroiła warzywa, a ja pilnowałem, by ryż nie przywarł do dna garnka. Pracowaliśmy w idealnej harmonii, jakbyśmy znali się od lat. Wymienialiśmy się uśmiechami i żartami, a nasze dłonie co chwilę się stykały, gdy sięgaliśmy po te same składniki.

Giulia opowiedziała mi, że pochodzi z małego miasteczka w Umbrii i przeprowadziła się do Rzymu, by studiować architekturę. Gotowanie było jej pasją od dziecka, gdy pomagała babci w kuchni. Ja z kolei zdradziłem jej, że jestem dziennikarzem i piszę artykuły o podróżach kulinarnych. Kurs był prezentem od siostry, która twierdziła, że muszę w końcu nauczyć się gotować coś więcej niż jajecznicę.

Gdy risotto było gotowe, z dumą postawiliśmy je przed instruktorem. Pochwalił nas za świetną pracę zespołową i doskonały smak potrawy. Poczułem, jak między mną a Giulią przeskakuje iskra, gdy nasze spojrzenia się spotkały.

Po zajęciach zaproponowałem, byśmy poszli na kawę do pobliskiej kawiarni. Giulia chętnie się zgodziła. Spędziliśmy cudowne popołudnie, rozmawiając o naszych pasjach, marzeniach i ulubionych miejscach we Włoszech. Okazało się, że oboje kochamy Cinque Terre i zawsze chcieliśmy nauczyć się robić domowe pasta.

Kolejne spotkania na kursie tylko pogłębiły naszą więź. Flirtowaliśmy nad bulgoczącym sosem pomidorowym, śmialiśmy się, wyrabiając ciasto na pizzę, i kradliśmy sobie słodkie pocałunki, gdy nikt nie patrzył. Aromaty bazylii, czosnku i parmezanu stały się nieodłącznym tłem naszego rodzącego się uczucia.

Kurs dobiegł końca, ale nasza historia dopiero się zaczynała. Postanowiliśmy razem wyjechać do Toskanii na weekend. Wynajęliśmy uroczy domek na wzgórzu, otoczony gajami oliwnymi i winnicami. Dni spędzaliśmy, eksplorując urokliwe miasteczka, a wieczorami gotowaliśmy kolacje z lokalnych produktów, delektując się naszym towarzystwem i magiczną atmosferą.

Podczas jednej z takich kolacji, gdy słońce zachodziło nad wzgórzami, a świece rzucały ciepłe światło na naszą przytulną werandę, Luca wyznał mi miłość.

— Giulia, nigdy nie sądziłem, że znajdę kogoś tak wyjątkowego jak ty. Każda chwila spędzona z tobą jest jak najwspanialszy posiłek – pełna smaków, aromatów i niespodzianek. Kocham cię i chcę dzielić z tobą każdy dzień mojego życia.

Wzruszona do łez, rzuciła mi się w ramiona.

— Ja też cię kocham, Luca. Przy tobie czuję się jak w domu, gdziekolwiek jesteśmy.

Nasz pocałunek był słodszy niż tiramisu i bardziej upajający niż najlepsze chianti.

Po powrocie z Toskanii zamieszkaliśmy razem w moim małym mieszkanku na poddaszu w sercu Rzymu. Nasze dni wypełniło gotowanie, śmiech i miłość. Giulia nauczyła mnie jak robić idealną pastę carbonara, a ja pokazałem jej sekret babcinego ciasta z ricottą.

Pewnego ranka, gdy siedzieliśmy na naszym maleńkim balkonie, popijając kawę i podziwiając panoramę miasta, wręczyłem jej małe, eleganckie pudełeczko.

— Giulia, chcę spędzić z tobą resztę życia. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?

W pudełeczku skrył się pierścionek z brylantem w kształcie ziarna ryżu – symbol naszej miłości, która narodziła się nad garnkiem risotta.

— Tak, Luca! Oczywiście, że za ciebie wyjdę! — wykrzyknęła, ściskając mnie mocno.

Nasz ślub odbył się w rodzinnej miejscowości Giulii w Umbrii. Była to rustykalna, pełna radości uroczystość w otoczeniu zielonych wzgórz i słoneczników. Goście delektowali się potrawami, które wspólnie przygotowaliśmy – od antipasti po wielopiętrowy tort weselny. Nasze przysięgi były równie słodkie i wzruszające, co nasze pierwsza randka nad kawą.

Kilka lat później otworzyliśmy własną restaurację „Amore e Sapore”, gdzie serwujemy dania inspirowane naszą historią miłosną. Risotto z grzybami porcini jest naszym popisowym daniem, a gości wita ciepły uśmiech mojego męża i moje żartobliwe komentarze. Na ścianie wisi oprawione zdjęcie z naszego pierwszego spotkania na kursie gotowania – dwoje nieznajomych, nieświadomych, że odnaleźli przepis na miłość.

Nasze życie wypełnia śmiech naszych dzieci – Giny i Paolo, aromat domowego jedzenia i bezwarunkowa miłość, która narodziła się między garami i patelnią. Bo czasem wystarczy szczypta przypadku, odrobina pasji i wspólna kuchnia, by odnaleźć prawdziwe szczęście.

Ja bardzo podobała Ci się historia?

Click on a star to rate it!

Średnia ocena 0 / 5. Głosów: 0

No votes so far! Be the first to rate this post.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *